sobota, 19 lipca 2014

[Junjou Romantica] Usagi x Misaki


Usagi patrzył na mnie zupełnie, jak gdyby mnie unikał. Nie utrzymywał ze mną kontaktu wzrokowego, nie potrafił utrzymać równowagi. Nie odpowiadał na zadane przeze mnie pytania. Szarpnąłem się po raz kolejny wyrywając się tym samym z jego uścisku, dalej nie potrafiąc pogodzić się z tym, co widziałem. Dlaczego on pozwolił obściskiwać się temu mężczyźnie? Kim on dla niego był?!
-Odpowiedz, Usagi-san! Dlaczego?! Dlaczego mi to zrobiłeś?!
Krzyczałem, czując jak słony płyn zaczyna gromadzić się pod moimi powiekami. Nawet tego nie potrafiłem w sobie zdusić i po chwili wybuchnąłem łzami, powoli osuwając się po ścianie, do której jeszcze chwilę temu przyszpilił mnie Akihiko-sama.
-Misaki… To nie tak, jak myślisz.
Mruknął, odwracając wzrok. Mężczyzna, który jeszcze chwilę temu był blisko Usamiego odsunął się lekko z perfidnym uśmieszkiem, jakby ciesząc się z tego, iż moje serce właśnie pękło.
Chciałem krzyczeć, ale nie potrafiłem już wydusić z siebie żadnego zrozumiałego słowa. Płakałem, desperacko przytulając się do moich kolan, a Usagi opadł zaraz przede mną, dłonie układając na moich ramionach. Dlaczego tak bardzo czułem się, jakbym został zdradzony? Czy to może moja chora wyobraźnia zaczęła dopowiadać wydarzenia do zaistniałej sytuacji i nie pozwoliła mi myśleć trzeźwo? Chciałem go uderzyć, bić, dopóki nie powiedziałby mi tego, co chciałem usłyszeć. Tylko właściwie co ja chciałbym  wiedzieć..? Że mnie kocha i nie opuści? Czy że faktycznie mnie nie chce i że jestem wolny?  Sterczałem sam ze swoim sumieniem nawet nie mając odwagi podnieść wzroku. Słuchałem swojego bicia serca, mając wrażenie, że zaraz opuści moje ciało i zawiśnie w przestrzeni między mną a nim. Może po prostu od początku wmawialiśmy sobie, że się kochamy, co okazało się ułudą? Kolejną bajką, którą sam chciałem napisać i zatytułować ją swoim życiem?
-Misaki.
Powtórzył, a ja bezwładnie opuściłem dłonie wzdłuż swojego ciała, zupełnie nie wiedząc, co teraz mam ze sobą zrobić.
-Dlaczego mnie okłamałeś? Mówiłeś, że po zajęciach pójdziemy na spacer, a Ty odwołałeś go, żeby spotkać się z… nim?
-Nie, to nie tak. To mój wydawca.- mruknął cicho, kiedy tylko wyczuł moje zdenerwowanie. Miałem nadzieję, że zaraz się obudzę. Chciałem mu wierzyć, jednak wszystko zlewało się w jeden ton, którego nadal nie potrafiłem pojąć. Dlaczego wszystko było tak nieznośnie skomplikowane? Odetchnąłem ciężko, a on klęczał przede mną na wyciągnięcie dłoni. Chciałem go przytulić. Biło od niego tym niesamowicie kojącym ciepłem, którego pragnąłem bardziej niż czegokolwiek innego na świecie. Spuściłem wzrok, nie mogąc już samemu uporać się z natłokiem pesymistycznych wizji. Kochał mnie czy jednak grał w tę swoją gierkę? Czy może to ja uroiłem sobie wszystkie wydarzenia, które między nami  doszły do skutku?
Nieznajomy mężczyzna oddalił się, co chwilę jednak zerkając w naszą stronę, a wtedy Akihiko przytulił mnie mocno do siebie. Jak niepojęte było dla mnie to, dlaczego tak mocno mi na nim zależało… Czyżby to właśnie on był osobą, która wymieniła moje serce na swoje i nie pozwoliła mi odejść? Westchnąłem cicho, chowając twarz w objęciach Usagiego-san i już nie miałem siły nic mówić. Najpierw ta cała sytuacja, a teraz moje wnętrze, które płonęło niczym wieczny ogień trawiący moją duszę od środka. 
Każde słowo słyszałem odbijającym się w moich uszach echem. Czyżbym właśnie stracił w sobie całą siłę do walki? Dlaczego… Dlaczego…

***

Dzień nie był jakoś wyjątkowo ciężki. Najpierw zajęcia na uczelni, potem krótki spacer z Senpai’em po okolicznym parku. Nic nie zapowiadało, żeby cokolwiek mogło zepsuć nad wyraz udany poranek, południe i w końcu wieczór. Miałem jeszcze trochę czasu, żeby iść na zakupy. Chciałem tego dnia przyrządzić dla Akihiko kolację. Wiedziałem, że praca pisarza nie jest usłana różami i że nie wszystko zawsze idzie po jego myśli. Bankiety w towarzystwie największych wydawców, autorów i śmietanki pisarskiego grona. Całe noce spędzał na tworzeniu swoich chorych powieści, w które zaangażowany był jak chyba nikt… Nie, chyba się pomyliłem. Zawsze mijał się z terminami, nie dotrzymywał umów, a Aikawa-san traciła przy nim resztki zdrowych zmysłów, by w jakikolwiek sposób zachęcić go do pracy nad nowymi projektami. Mieszkanie z nim stawało się momentami uciążliwe, a mimo to czasem fajnie było spędzić ze sobą trochę czasu. W końcu… Argh, za dużo myślę. Stanowczo za dużo. Otarłem czoło ręką, czując, że zakupy mnie wykańczają. Stanie w kolejkach, noszenie ciężkich toreb, a mimo to czułem się w powinności zadbania o mojego nauczyciela. Czasem faktycznie przesadzał, a ja byłem zniesmaczony jego dziwnym i nachalnym zachowaniem względem mnie, a mimo to nigdy nie zamieniłbym go na nikogo innego. Wieść, że mogę zostać u Usagiego, była dla mnie lekiem na nerwy i wszelkie przeciwności. Miałem wolę walki. Czułem, że przy nim mogę wszystko, że jest moim wybawcą od problemów dzisiejszego świata. Jeszcze tylko musiałem w odpowiedni sposób mu to okazać. Nie byłem w stanie zrobić niczego z własnej woli. Często bywało tak, że angażowałem się, a zaraz potem traciłem pewność siebie, kiedy mnie przytulał i szeptał, że mnie kocha. Cholera jasna, przecież dalej to było wszystko nie do przyjęcia.  Oboje byliśmy facetami, ja zaczynałem naukę na  uniwersytecie Mitsuhashi, a on był 28 letnim twórcą powieści o romansach, nie wiedząc czemu bohaterami zawsze byli mężczyźni. Dwie oddalone od siebie osobowości, które dzieliła gruba ściana przeciwieństw… Dlaczego to właśnie jego… Jego kochałem?
-Idiota!- krzyknąłem sam do siebie, a ludzie odwrócili się do mnie, patrząc na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Momentalnie zzieleniałem, po czym uciekłem, szybkim krokiem kierując się w stronę apartamentów, w którym mieszkałem wraz z Usagim-san. Wszedłem na górę, rozpakowałem zakupy i od razu wziąłem się za przygotowanie dla nas posiłku. Pokroiłem warzywa, ugotowałem ryż i usmażyłem mięso, po czym nałożyłem je na talerze i zawołałem pana domu na obiad. Chociaż tyle mogłem dla niego zrobić.
Usagi leniwym krokiem zszedł po schodach, kiedy ja sprzątałem po przygotowaniu posiłku. Obiad już dawno stał na stole i chyba byłem dumny ze swoich umiejętności kulinarnych. Byłbym dobrą panią domu…
CO?!
O czym ja właśnie sobie pomyślałem?! PANIĄ DOMU?! Do kobiety mi chyba daleko! Zakląłem w myślach na swoją głupotę i infantylne zachowanie, po czym odwróciłem się i o mało nie stłukłem talerza. Usagi san stanął ode mnie może na odległość palca wskazującego, po czym przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Zawsze tak robił, a ja, i tym razem, nie mogłem się powstrzymać. Sposób, w jaki to robił.. Smak jego ust…
-Usagi-san!- krzyknąłem, wyrywając się z jego uścisku i zirytowany kazałem mu usiąść przy stole. Spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami, jakby nie rozumiejąc mojego zachowania. Minął mnie z cichym prychnięciem i zasiadł, niemalże od razu biorąc się za przygotowane przeze mnie danie. Był nie do zniesienia. Momentami miałem nawet ochotę go strzelić, jednak nigdy nie byłbym w stanie podnieść na niego ręki. Ruszyłem za nim i usiadłem zaraz naprzeciwko niego, powoli zaczynając jeść, a po skończonym posiłku odniosłem naczynia do zlewu.
-Misaki.- mruknął niskim głosem Usagi, po czym podszedł do mnie i mocno przytulił się do moich pleców. W tych warunkach chyba nikt o zdrowych zmysłach nie pracowałby normalnie.
-A Ty znowu zaczynasz?- stęknąłem od niechcenia, po czym odstawiłem talerze na suszarkę. Tego dnia miałem zacząć się uczyć do egzaminów końcowych, dlatego ruszyłem do siebie, jednak zaraz miałem pożałować swojej dobrej chęci. Usagi jedną ręką pochwycił mnie i przerzucił sobie przez ramię, niosąc mnie na górę.
-Idiota! Głupi Usagi! PUŚĆ MNIE!- krzyczałem i szarpałem się, jednak bez większych rezultatów i już po chwili znalazłem się w jego pokoju, bezczelnie rzucony na łóżko.
-Misaki.- powtórzył jeszcze tym swoim tonem głosu, który tak uwielbiałem słuchać. Nachylił się nade mną, po czym wpił się w moje wargi, łącząc je w czułym pocałunku. Poczułem tylko, jak robi mi się gorąco, a on wsunął dłonie pod moją koszulkę, powoli ściągając ją ze mnie. Czyżby i tym razem zamierzał mi się odwdzięczyć w ten sposób za moją pracę w kuchni?
-Przestań mi tak robić!- wrzasnąłem, lecz kiedy jego dłoń dotknęła mojej twarzy, a potem posunęła niżej, wiodąc po moim torsie i kończąc trasę na rozporku, chyba nie dałem rady z siebie więcej wydusić, niż ciche westchnięcie, które wyrzuciłem gdzieś w przestrzeń. Jego dotyk i bliskość sprawiała, że traciłem zdrowe zmysły, a każda chwila, która nas łączyła stawała się wiecznością, o którą warto było walczyć. Wiele bym dał, by tak już zostało, a jednocześnie bałem się, że to wszystko nagle zniknie, jakby pozbawione mojej odporności. Desperacko trzymałem się jego ramion, szukając w nich serca, które mu powierzyłem, a kiedy tylko oboje skończyliśmy nadzy i skąpani własną miłością, nie liczyło się dla mnie nic już więcej. Ból… Przyjemność… I wstyd, którego nigdy nie potrafiłem w sobie zdusić.  Chciałem go zatrzymać na zawsze przy sobie, na wieki pozostać tak blisko jego serca, które zdawało się teraz bić tylko i wyłącznie dla mnie, a moje dla niego. Prawdziwa miłość, którą czułem do Usagiego była moją motywacją do dalszego działania, która nie pozwalała mi zaprzepaścić marzeń o cudownym, ułożonym życiu pełnym rodzinnej atmosfery i ciepła. Miałem Akihiko, który nie mógłby mnie porzucić, a ja nie mogłem trwać bez niego.
-Misaki, kocham Cię.- szepnął tym swoim cichym, niskim głosem, który zawsze tak czule pieścił moje uszy. Zatracałem się w tej chwili, w jego pięknych słowach, które owijały się wokół mnie niczym pętla i nie pozwalały myśleć trzeźwo. Kategorycznie… Nie chcę tego przerywać.
-Ja… Usagi-san… ja Ciebie też…- mruknąłem, kiedy znowu pozwoliliśmy sobie tego wieczora popłynąć wraz z nurtem naszych pożądań i potrzeb, po wszystkim zasypiając wtuleni w swoje ramiona. Tak ciepło witające kolorowe sny.
…Zawsze przy Tobie
Przebudziłem się z samego ranka, dalej otoczony ciasnymi ramionami Usagiego. Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc, jak spokojnie wygląda. Włosy w nieładzie, uśmiech na ustach. Nie wiedząc dlaczego na sam jego widok chciało mi się płakać. Ze szczęścia czy jakiegoś innego cholerstwa. Wiedziałem jedno, że bez niego nie miałbym sensu wstawać, nie miałbym po co iść przed siebie i żyć, w każdym tego słowa znaczeniu. Nie chcę widzieć rzeczywistości pozbawionej Akihiko. Nie chcę żyć w świecie, w którym nie byłbym jego, a on nie byłby mój. Z czasem dziecięce pragnienie przekształciło się w perspektywę, która niosła za sobą światło nadziei ciągnąc mnie ku lepszemu wyobrażeniu świata.
…Piękne wspomnienia
Dłonią pociągnąłem po jego policzku, nie chcąc by się obudził. Delikatnie wyplątałem się z klatki jego uścisku, po czym naciągnąłem na siebie ubrania, powolnym krokiem ruszając przed siebie. Jakoś nie potrafiłem się nie odwrócić, cały czas czując, że uśmiech gości na mojej twarzy. Miłość i wzajemne poczucie bliskości. Czy naprawdę więcej nie było mi potrzeba?
…Dziękuję.