Wpadłeś na mnie w sklepie. Ramionami otoczyłeś mój tors i
uśmiechając się słodko, ucałowałeś czule mój policzek. Nie miałem pojęcia, co
Ty tam właściwie robiłeś, Kochany. Przecież miałeś na mnie czekać u mnie w
domu, dopóki nie zrobię zakupów. Jesteś niecierpliwy, Kaoru, ale wtedy
przynajmniej miałem przy sobie kogoś odpowiedzialnego, kto po prostu weźmie
pakunki i zaniesie je do domu.
To
była Twoja wina- jesteś zbyt silny, by od tak zostawić ten dar samemu sobie.
Wyszliśmy ze sklepu i wolno ruszyłeś przed siebie bez słowa. Czemu milczałeś?
Dobrze wiedziałeś, że nie lubię siedzieć cicho, ale Ty nigdy się tym nie
przejmowałeś i pozwalałeś, aby moje usta się nie zamykały. Powtarzałeś mi, że
lubisz słuchać mojego głosu i uspokaja Cię on każdego wspólnie spędzonego
wieczoru.
Byłeś
moim marzeniem, jedyną osobą, której bezgranicznie ufałem i którą kochałem.
Przy Tobie wszystko było proste, nawet jeśli miałby zawalić się świat- Ty
byłbyś przy mnie.
Uśmiechnąłem
się szeroko, kiedy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania. Miyu rzuciła się na
Ciebie, radośnie szczekając, a ja zabrałem się do rozpakowywania zakupów z
siatek. Byłeś jedną z niewielu osób, które były dla mojej suczki mile widziane,
uwierz, że gdyby Cię nie lubiła ani trochę, to urządziłaby sobie na Twoich
ubraniach posłanie, lub co gorsza- kuwetę.
Zaśmiałem
się na samą myśl o takowej możliwości i podszedłem do was, po chwili rzucając
Miyu sporą psią kość. Pognała przed siebie razem ze swoją nową zdobyczą, by
zaraz ułożyć się na kocyku w kuchni, chyba chciała nam dać odrobinę
prywatności. Mmm, Kaoru… przywarłeś mnie swoim ciałem i przejechałeś nosem po
mojej szyi, sprawiając, że po moim ciele rozeszły się przyjemnie dreszcze.
Wiedziałeś, co lubię i co mnie podnieca. Stanowczym ruchem dłoni przycisnąłeś mnie
do ściany na przedpokoju i zacząłeś mnie namiętnie całować. Na początku
przypominało mi to jedynie niewinne igraszki, jak wtedy na imprezie, pamiętasz?
Wtedy pierwszy raz mnie pocałowałeś i powiedziałeś, że mnie kochasz. Wtedy
pierwszy raz poszedłem z Tobą do łóżka, a dokładniej publicznej toalety w
klubie. Wiesz, co Ci powiem? Gdyby Ciebie tam nie było, to w życiu nie zgodziłbym się na seks w takim
obskurnym miejscu. OD zawsze czułem do Ciebie dziwne, a zarazem cudowne
zbliżenie, ale teraz? Teraz byłem najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem.
Dłonie
wsunąłeś pod moją koszulkę, po chwili delikatnie pozbywając się jej z mojego
ciała. Byliśmy tylko my. Ja i Ty, których łączyło gorące pożądanie. Spojrzałem
w Twoje głębokie, brązowe tęczówki. Widziałem w nich tą namiętność, za którą
pokochałem każdy skrawek Twojego ciała. Kaoru, wiesz, że kiedy wsunąłeś swoją
dłoń w moje spodnie, miałem ochotę powiedzieć Ci, że jestem cały Twój i możesz
zrobić ze mną, co Tylko zechcesz? Po prostu, nie było konkretnego powodu, dla
którego Cię pragnąłem. Tak się działo bez przyczyny…
-Mój
słodki Shinya…- szepnąłeś cicho, gdy odchyliłem głowę w tył, układając ją na
ścianie, by dać Ci do zrozumienia, że chcę, abyś mnie pieścił. Byłeś ze mną i
to było w tym momencie najważniejsze. Wręcz najpiękniejsze. Kochałem Cię
bezgranicznie, z całego swojego serca.
Zrzuciłeś
ze mnie ubrania, po chwili pozbawiając z nich również siebie. Skarbie, byłeś
taki pociągający… chciałem mieć Cię tylko i wyłącznie dla siebie- opiekuńczego,
czułego Kaoru Niikurę. Nie obchodziło mnie już nic więcej, liczyłeś się tylko
Ty i seks z Tobą.
-Kaoru,
nie krępuj się…- rzuciłem cicho i kolanem szturchnąłem Cię w penisa. Obdarzyłeś
mnie tylko tym urzekającym uśmiechem i powoli wsunąłeś się we mnie. Jęknąłem
głośno, kiedy tylko poczułem Cię w sobie i ułożyłem wygodnie udo na Twoim
biodrze. Chwilę tkwiłeś w bezruchu, ach, jesteś strasznym leniwcem, Kaoru.
Pieściłeś jedynie mój kark oraz ramiona, jednak gdy sam zacząłem domagać się
czego innego, pchnąłeś mnie mocno i przycisnąłeś moje ciało do swojego. Nareszcie.
Twoje ruchy były takie dokładne. Kochając się z Tobą, miałem wrażenie, że
jesteśmy jednym ciałem, wiesz? Nie wiem czemu, ale tylko przy Tobie czułem się
wystarczająco dopieszczony i kochany. Kaoru, pamiętasz? Ustami odnalazłem Twoje
wargi. Twoje słodkie, pełne wargi, które same prosiły się o pocałunek. Ty
dłonią zacząłeś pieścić moją nabrzmiałą męskość, jęcząc przy tym cicho. Nie
mogłem dać Ci odejść, wiesz? Bez Ciebie seks nie byłby już przyjemnością, a
jedynie zwykłym zapotrzebowaniem tego marnego ludzkiego ciała.
-Kao..-
wyszeptałem, na chwilę zaprzestając oddychać. Nie musiałem oddychać, dawałeś mi
powietrze, dawałeś mi siebie, swój głos, swoje ciało, swoją bliskość. Przy
Tobie byłem spokojny. I to mi wystarczało całkowicie. Kochałem Cię, a Ty mnie.
Byliśmy razem szczęśliwi, czułem Twoją miłość za każdym razem, gdy Twój ciepły
oddech owijał się wokół mojej szyi. Wchodziłeś we mnie coraz głębiej, po chwili
dochodząc w moim wnętrzu. Dobrze Ci ze mną było, prawda? Powoli wysunąłeś się
ze mnie, by zaraz zacząć muskać ustami moją klatkę piersiową. O tak.. jesteś
cudowny, zwłaszcza w kwestii erotyki. Gdybyś nie był liderem Dir En Grey, z
pewnością zostałbyś gwiazdką Loli-porno.
Zjechałeś
wargami na moją męskość, po chwili łapczywie łapiąc ją w swoje usta. Przez
chwilę nic do mnie nie docierało, byłem zamknięty w klatce z przyjemności i
rozkoszy, jakie mi dawałeś. Ssałeś mnie, co jakiś czas przygryzając główkę
mojego penisa. Byłeś cudowny… Wygodnie oparłem się o ścianę i wydałem z siebie
głośne, przeciągłe jęki. Chyba byłeś z tego powodu zadowolony. Czułem się
cudownie, znalazłem się w Tobie, wyobrażając sobie, że właśnie tak wygląda moje
niebo. Moje Prywatne Niebo, którym byłeś Ty, Kaoru. Mój słodki Anioł…
Doszedłem
z cichym jękiem. Podniosłeś się i mocno przytuliłeś mnie do siebie, Twoje
silne, męskie ciało dawało mi schronienie.
Mmm,
Kaoru, nawet nie wiesz, jak za tym tęsknię. Brakuje mi Ciebie, naszych
wspólnych rozmów, nawet Miyu odczuwa Twój brak. Dlaczego Cię tu nie ma?
Przecież mówiłeś, że mnie nie zostawisz i będziesz przy mnie, gdy będę tego
potrzebował. Wierzyłem Ci na słowo i choć codziennie witam się z Tobą jak z
najlepszym przyjacielem, nawet nie wiesz, że w środku chcę się do Ciebie
przytulić i ucałować czule Twoje usta. Jak zawsze. Jak kiedyś. Tylko przy Tobie
nie czułem się samotny, a Ty? A Ty co czułeś, kiedy byłeś przy mnie?
Kaoru,
dla Ciebie miałem siłę, by walczyć. Co stało się, że dzień przed naszym
wspólnym świętem odszedłeś z jednym pustym „To koniec?” Znudziłem Ci się? Albo
i nie chcę wiedzieć. Już wyleczyłem się z Ciebie. Już nie płaczę po nocach.
Wiesz co? Nadal Cię kocham, ale i jednocześnie nienawidzę. Nienawidzę Twoich
oczu, Twojego zapachu, Twojego głosu. Kocham Twoje oczy, Twój zapach, Twój
głos..
Gdzie
jest w tym sens?
Czy
mnie słyszysz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz